piątek, 9 czerwca 2017

Epilog

    Obudziło ją kołysanie i straszliwy ból głowy. Kiedy otworzyła oczy, w pierwszej chwili sądziła, że znalazła się w jakiejś ciemnej, pozbawionej światła celi. Dopiero po chwili, gdy zamrugała kilka razy, spostrzegła, że leży na pryczy w malutkie i wąskiej kajucie, a czerń wokół niej to połączone ze sobą deski, tworzące ściany, podłogę i sufit.

    Kiedy usiadła, wciąż oszołomiona, uderzyła głową o niski sufit i jęknęła głośno. Pomieszczenie nie miało odrzwi i jej stopy niemal wychodziły za próg, gdzie ciągnął się długi korytarz, również całkowicie pokryty czarnymi deskami..

    Gdzie ja jestem?

   To była jej pierwsza myśl, gdyż w głowie miała mętlik i z trudem odzyskiwała świadomość. Coraz silniejsze kołysanie dało jej natychmiastową odpowiedź.

     Statek? Jestem na statku? Ale…

   Odkrycie to było tak zaskakujące, że jęknęła głośno, pocierając pulsujące bólem skronie. Na sobie wciąż miała zieloną sukienkę, teraz pogniecioną i podartą w jednym miejscu, choć tak bardzo starała się jej nie zniszczyć. To z kolei uświadomiło ją, po co ją ubrała i z jakiejś okazji.

       Riva!!

Wszystkie wspomnienia wróciły w jednej chwili, wywołując w niej falę obezwładniającego przerażenia i dzikiej furii. Zerwała się z miejsca i na oślep pognała wąskim korytarzem, chwiejnym krokiem obijając się o klaustrofobicznie czarne ściany

Na samym końcu odnalazła drzwi, które zaprowadziły ją na górny pokład. Stanęła w progu, zachłystując się podmuchem wiatru i widokiem, który miała przed sobą.

Rzeczywiście była na statku i to całkowicie czarnym. Na zewnątrz zaś panował gwałtowny sztorm. Ciemne niebo zasnuły ciężkie chmury, zwiastujące burzę. Wzburzone, spienione fale obijały się głośno o statek, kołysząc go na wszystkie strony, jakby oszalałe morze próbowało go przewrócić.

Ariel przeszła chwiejnie po deskach pokładu, czując całą sobą, jak nieokiełznane żywioły szarpały statkiem, jakby to była zabawka w rękach bogów. Krople wody i wiatr chłostały ją po twarzy, gdy opierając się pogodzie, przeszła na dziób statku.

Wszystkie jej zmysły wiedziały, że on również tu jest i się nie myliła. Odwrócony do niej tyłem, stał pewnie na rozstawionych nogach i trzymając się relingu, patrzył gdzieś przed siebie, obojętny na gwałtowne kołysanie i huk fal. Czarny płaszcz łopotał wokół jego nóg, poskręcane, wilgotne kosmyki przykleiły się do karku.

Ariel zbliżyła się do niego z zaciśniętymi pięściami i nienawistnym grymasem.

- Gdzie tym razem próbujesz mnie zaciągnąć? – odezwała głośno, przekrzykując nawałnicę – I co zrobiłeś z Rivą?

Zerknął na nią przez ramię, z obojętnością, która mroziła krew w żyłach.

- A więc już się obudziłaś – stwierdził enigmatycznie.

- Jak widzisz i jeśli nie powiesz, co robimy na tym statku, to nie ręczę za siebie.

- Przecież ostrzegałem wcześniej – jego głos był suchy i beznamiętny – Kiedy odnajdziesz ostatni kamień, przyjdę po ciebie, a ty nie będziesz się opierała, bo inaczej zabiję resztę twoich przyjaciół.

- Myślisz, że nie zdołam stąd uciec?

Sięgnęła dłonią do szyi, jednak jej palce nie odnalazły znajomego ciepła wisiorka, który pozwalał jej latać.

- Tego szukasz? – Wyciągnął dłoń, na której zakołysało się białe piórko na rzemyku.

Ariel poczuła, jakby wróciła do punktu wyjścia. Krew zawrzała w jej żyłach dziką wściekłością, od której wokół niej aż zadrżało powietrze. Kiedy statkiem zakołysało gwałtownie, udało jej się utrzymać równowagę i rzuciła się na niego, gotowa odzyskać swoją własność siłą. Zaraz jednak zderzyła się z barierą i odrzuciło ją do tyłu, aż zaryła kolanami o deski, raniąc je do krwi.

- I bez tego mogę cię pokonać! – Krzyknęła z determinacją, odrzucając do tyłu niesforne włosy – Jednym skinieniem palca zakończę ten sztorm i podpalę statek, a później cię zabiję.

Balar wydał z siebie dźwięk przypominający ironiczny śmiech.

- Nie sądzę, żebyś zapanowała nad ogniem. Prędzej sama spłoniesz.

- Co?

- Nie uciekniesz z tego statku i nie użyjesz swojej Mocy.

- Nie będziesz mi mówił…

Odwrócił się i popatrzył na nią z góry, a pod skrywającą jego czarne oczy taflą lodu czaił się jedynie głęboki i zimny mrok. Piórko wciąż kołysało się w jego palcach, jedyny biały punkcik w tym ciemnym, ponurym miejscu.

- Koniec żartów. Tym razem mi nie uciekniesz.

- Nie bądź taki pewny siebie – zerwała się na nogi, żeby ponownie go zaatakować, ale niewidzialna siła znów popchnęła ją na kolana, niemal przygniatając do pokładu.

Jego pełen pogardy uśmiech rozsierdził ją jeszcze bardziej.

- Czasem Ariel, jesteś taka naiwnie głupiutka, że aż mi ciebie żal – cmoknął z dezaprobatą - Nie myślałaś chyba, że kiedykolwiek ze mną wygrasz? Twoja pewność siebie nawet robi wrażenie, ale tutaj wszystko się kończy.

- Nie…

- Cicho.

Gwałtowny rozkaz zamknął jej usta, kiedy w jednej sekundzie przejął kontrolę nad jej ciałem. Czuła w głowie jego władczą, przytępiającą zmysły obecność, jakby miał dostęp do samej jej duszy. Jednocześnie jej ciało przeszył ostry ból, który dobrze pamiętała. Serce podeszło jej niemal do gardła, gdy spojrzała na niego pytająco, z lękiem w oczach.

Balar skrzyżował przed sobą ramiona, górując nad nią, otoczony potężną aurą Mocy, którą mogła niemal dotknąć. Było znacznie gorzej niż wtedy, gdy więził ją w starej rezydencji. Wtedy przynajmniej miała nadzieję na ucieczkę i pokonanie go.

Teraz zaczęła zdawać sobie sprawę, że obie te rzeczy są niemożliwe.

A jego kolejne słowa całkowicie i brutalnie pozbawiły ją wszelkiej nadziei.

- To, że wycięłaś sobie znamię, nie znaczy, ze zaklęcie Posłuszeństwa przestało działać. Teraz słuchaj uważnie, bo nie mam zamiaru się powtarzać. Nie będziesz próbowała uciekać w jakikolwiek sposób, nie wolno ci mnie atakować, ani używać Mocy kamieni. Aha, i nie będziesz próbowała się zabić – dodał z uśmieszkiem w kąciku warg.

Każde słowo było jak smagnięcie rozpalonym żelazem. Rozkaz przeniknął jej ciało aż do kości i samego jestestwa, sprawiając, że sama myśl o sprzeciwieniu się, wywoływała paraliżujący ból.

Pod jego beznamiętnym spojrzeniem, skuliła się na czarnych deskach kołysanego pokładu i zwiesiła głowę, dysząc ciężko jak po morderczym biegu.

- Dokąd… płyniemy? – Wydusiła, pozwalając, by włosy przesłoniły jej pobladłą twarz.

- Dowiesz się na miejscu.

- Tam mnie zabijesz?

- Och, kiedyś tak. Jednak najpierw sprawię, że dobrowolnie oddasz mi kamienie.

Schował piórko do kieszeni płaszcza i ruszył do drzwi prowadzących pod pokład. Ariel poczuła, jak przygniatająca ją siła nieco zelżała, ale choć mogła już wstać, czuła się dziwnie odrętwiała i przerażająco bezsilna. Wiedziała, że aby wrócić do Argona i reszty, potrzebowała jakoś przeżyć, a więc musiała na razie być posłuszna. Balar był poważniejszy i groźniejszy, niż kiedykolwiek wcześniej. Czyżby naprawdę do tej pory tylko się z nią bawił, i udawał, że mogłaby go pokonać?

Zaciskając kurczowo pięści, spojrzała na niego z rozpaczą i udręką w oczach.

- Co z Rivą? Powiedz mi chociaż, czy wciąż żyje.

Przystanął w progu i nie odwracając się, zerknął na nią przez ramię z tą samą, zatrważającą obojętnością.

- Podróż zajmie nam kilka dni, więc w tym czasie nie dręcz mnie głupimi pytaniami. Wiesz gdzie spać, a jedzenie znajdziesz w kuchni. Poza tym nic nie rób i nie wchodź mi w drogę.

Po tych słowach zniknął pod pokładem, zostawiając ją samą wśród rozszalałego żywiołu i rzucających statkiem fal. Wstała chwiejnie i oparła się o reling, spoglądając na otaczające ją morze, a potem na groźne, ciemne chmury. Nie miała gdzie, ani jak uciec, złapana w pułapkę zaklęcia i własnej bezsilności.

Pierwsza błyskawica przecięła niebo, rozdzierając je na pół i rozświetlając jej samotną postać, przyczepioną do relingu czarnego, widmowego statku, który płynął gdzieś przed siebie, kierowany niewidzialną wolą.

Nie łódź się, że stanie się jakiś cud. Odezwał się w jej umyśle, wypełniając go oschłym barytonem. Wszystko jest tak, jak miało być od początku. Ty i kamienie wrócicie do Gathalaga, a Riva właśnie oddaje ostatni oddech.

Pod Ariel ugięły się kolana, a cały świat zawirował, jakby statek miał się zaraz przechylić i zostać wchłonięty przez morze.

Nie wierzę ci!

Przecież sama go widziałaś. Obiecałem mu, że przybędę, aby zobaczyć, jego koniec i zjawiłem się w samą porę. Teraz jestem nie tylko prawowitym, ale i jedynym Kruczym Królem.

Jego słowa wbiły się boleśnie w jej serce, jakby ugodził je nie jednym, ale tysiącami ostrzy. Zachwiała się jak ogłuszona, a wszystkie dźwięki zastąpiła przerażająca cisza, jakby straciła słuch. Pociemniało jej przed oczami i osunęła się na wilgotne deski, obezwładniona zimną pustką.

Riva… Nie wierzę w to. Przecież… Nawet nie zdążyłam powiedzieć, że go kocham. Dlaczego to nie z nim łączy mnie mentalna więź?

Bo ja byłem pierwszy.

Żałuję, że wtedy nikt cię nie powstrzymał.

A ja nie.

Nienawidzę cię!

Ironiczny śmiech wstrząsnął nią do głębi, przeszywając zimnym dreszczem. Rozległ się kolejny grzmot i lunął rzęsisty deszcz, zagłuszając jej płacz i spływając po niej oraz statku, jakby to były jej własne łzy.



***



    Nox stał na skalistym wybrzeżu i pilnował armii nephilów zmierzających w powolnym orszaku ku potężnemu statkowi, który osiadł na mieliźnie z wysuniętym trapem. Ponury pochód ciągnął się od wylotu ciemnej jaskini, przez najeżoną ostrymi głazami ścieżkę i kończył na pokładzie.

     Jego włosy zostały niedbale obcięte i sztywne z brudu, bardziej teraz siwe niż białe, sterczały na wszystkie strony, nieporuszone nawet wiatrem. Czarne znamię wciąż widniało na czole, chociaż nie należał już do Zakonu i ta Moc nie była już jego. Z beznamiętnym i pustym wyrazem twarzy obserwował mijających go nephilów, o rozkładających i gnijących ciałach. Czekał aż ich zastęp liczony w tysiącach napełni statek, po czym odpłynął prosto do Elderolu.

    Nad ich głowami wisiał cienki sierp czerwonego księżyca. Taki sam kolor miały jego tęczówki, które pozbawione blasku życia jarzyły się w mdłym świetle, jakby naszły krwią.

    W pewnym momencie coś połaskotało go po piersi i podrapał się odruchowo, zapatrzony przed siebie, otoczony czerwoną mgiełką woli Rairi. Jej uśmiech uniósł jego nieruchome wargi w jej zadowoleniu.

   Nox odjął dłoń od serca, gdzie ukryte pod tuniką widniało na bladej piersi, postrzępione, malutkie piórko.





Koniec części trzeciej. Piszcie kiedy i czy chcecie ostatnią część. Mam nadzieję, że ta się podobała:)

2 komentarze:

  1. Jak najszybciej! nie wytrzymam długo bez tej książki :) jest świetna

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że komuś się podoba. Postaram się dodać pierwszy rozdział w tym tygodniu:)

    OdpowiedzUsuń

Inne blogi

Spis opowiadań

Spis opowiadań
Blog ze spisem opowiadań blogowych