Obudziło
ją kołysanie i straszliwy ból głowy. Kiedy otworzyła oczy, w
pierwszej chwili sądziła, że znalazła się w jakiejś ciemnej,
pozbawionej światła celi. Dopiero po chwili, gdy zamrugała kilka
razy, spostrzegła, że leży na pryczy w malutkie i wąskiej
kajucie, a czerń wokół niej to połączone ze sobą deski,
tworzące ściany, podłogę i sufit.
Kiedy usiadła, wciąż oszołomiona, uderzyła
głową o niski sufit i jęknęła głośno. Pomieszczenie nie miało
odrzwi i jej stopy niemal wychodziły za próg, gdzie ciągnął się
długi korytarz, również całkowicie pokryty czarnymi deskami..
Gdzie
ja jestem?
To
była jej pierwsza myśl, gdyż w głowie miała mętlik i z trudem
odzyskiwała świadomość. Coraz silniejsze kołysanie dało jej
natychmiastową odpowiedź.
Statek?
Jestem na statku? Ale…
Odkrycie
to było tak zaskakujące, że jęknęła głośno, pocierając
pulsujące bólem skronie. Na
sobie wciąż miała zieloną sukienkę, teraz pogniecioną i podartą
w jednym miejscu, choć tak bardzo starała się jej nie zniszczyć.
To z kolei uświadomiło ją, po co ją ubrała i z jakiejś okazji.
Riva!!
Wszystkie wspomnienia wróciły w
jednej chwili, wywołując w niej falę obezwładniającego
przerażenia i dzikiej furii. Zerwała się z miejsca i na oślep
pognała wąskim korytarzem, chwiejnym krokiem obijając się o
klaustrofobicznie czarne ściany
Na samym końcu odnalazła drzwi,
które zaprowadziły ją na górny pokład. Stanęła w progu,
zachłystując się podmuchem wiatru i widokiem, który miała przed
sobą.
Rzeczywiście była na statku i to
całkowicie czarnym. Na zewnątrz zaś panował gwałtowny sztorm.
Ciemne niebo zasnuły ciężkie chmury, zwiastujące burzę.
Wzburzone, spienione fale obijały się głośno o statek, kołysząc
go na wszystkie strony, jakby oszalałe morze próbowało go
przewrócić.
Ariel przeszła chwiejnie po deskach
pokładu, czując całą sobą, jak nieokiełznane żywioły szarpały
statkiem, jakby to była zabawka w rękach bogów. Krople wody i
wiatr chłostały ją po twarzy, gdy opierając się pogodzie,
przeszła na dziób statku.
Wszystkie jej zmysły wiedziały, że
on również tu jest i się nie myliła. Odwrócony
do niej tyłem, stał pewnie na rozstawionych nogach i trzymając się
relingu, patrzył gdzieś przed siebie, obojętny na gwałtowne
kołysanie i huk fal. Czarny płaszcz łopotał wokół jego nóg,
poskręcane, wilgotne kosmyki przykleiły się do karku.
Ariel zbliżyła się do niego z
zaciśniętymi pięściami i nienawistnym grymasem.
- Gdzie tym razem próbujesz mnie
zaciągnąć? – odezwała głośno, przekrzykując nawałnicę –
I co zrobiłeś z Rivą?
Zerknął na nią przez ramię, z
obojętnością, która mroziła krew w żyłach.
- A więc już się obudziłaś –
stwierdził enigmatycznie.
- Jak widzisz i jeśli nie powiesz, co
robimy na tym statku, to nie ręczę za siebie.
- Przecież ostrzegałem wcześniej –
jego głos był suchy i beznamiętny – Kiedy odnajdziesz ostatni
kamień, przyjdę po ciebie, a ty nie będziesz się opierała, bo
inaczej zabiję resztę twoich przyjaciół.
- Myślisz, że nie zdołam stąd
uciec?
Sięgnęła dłonią do szyi, jednak
jej palce nie odnalazły znajomego ciepła wisiorka, który pozwalał
jej latać.
- Tego szukasz? – Wyciągnął dłoń,
na której zakołysało się białe piórko na rzemyku.
Ariel poczuła, jakby wróciła do
punktu wyjścia. Krew zawrzała w jej żyłach dziką wściekłością,
od której wokół niej aż zadrżało powietrze. Kiedy statkiem
zakołysało gwałtownie, udało jej się utrzymać równowagę i
rzuciła się na niego, gotowa odzyskać swoją własność siłą.
Zaraz jednak zderzyła się z barierą i odrzuciło ją do tyłu, aż
zaryła kolanami o deski, raniąc je do krwi.
- I bez tego mogę cię pokonać! –
Krzyknęła z determinacją, odrzucając do tyłu niesforne włosy –
Jednym skinieniem palca zakończę ten sztorm i podpalę statek, a
później cię zabiję.
Balar wydał z siebie dźwięk
przypominający ironiczny śmiech.
- Nie sądzę, żebyś zapanowała nad
ogniem. Prędzej sama spłoniesz.
-
Co?
-
Nie uciekniesz z tego statku i nie użyjesz swojej Mocy.
-
Nie będziesz mi mówił…
Odwrócił się i popatrzył na nią z
góry, a pod skrywającą jego czarne oczy taflą lodu czaił się
jedynie głęboki i zimny mrok. Piórko wciąż kołysało się w
jego palcach, jedyny biały punkcik w tym ciemnym, ponurym miejscu.
- Koniec żartów. Tym razem mi nie
uciekniesz.
- Nie bądź taki pewny siebie –
zerwała się na nogi, żeby ponownie go zaatakować, ale
niewidzialna siła znów popchnęła ją na kolana, niemal
przygniatając do pokładu.
Jego pełen pogardy uśmiech
rozsierdził ją jeszcze bardziej.
- Czasem Ariel, jesteś taka naiwnie
głupiutka, że aż mi ciebie żal – cmoknął z dezaprobatą - Nie
myślałaś chyba, że kiedykolwiek ze mną wygrasz? Twoja pewność
siebie nawet robi wrażenie, ale tutaj wszystko się kończy.
-
Nie…
- Cicho.
Gwałtowny rozkaz zamknął jej usta,
kiedy w jednej sekundzie przejął kontrolę nad jej ciałem. Czuła
w głowie jego władczą, przytępiającą zmysły obecność, jakby
miał dostęp do samej jej duszy. Jednocześnie jej ciało przeszył
ostry ból, który dobrze pamiętała. Serce podeszło jej niemal do
gardła, gdy spojrzała na niego pytająco, z lękiem w oczach.
Balar skrzyżował przed sobą
ramiona, górując nad nią, otoczony potężną aurą Mocy, którą
mogła niemal dotknąć. Było znacznie gorzej niż wtedy, gdy więził
ją w starej rezydencji. Wtedy przynajmniej miała nadzieję na
ucieczkę i pokonanie go.
Teraz zaczęła zdawać sobie sprawę,
że obie te rzeczy są niemożliwe.
A jego kolejne słowa całkowicie i
brutalnie pozbawiły ją wszelkiej nadziei.
- To, że wycięłaś sobie znamię,
nie znaczy, ze zaklęcie Posłuszeństwa przestało działać. Teraz
słuchaj uważnie, bo nie mam zamiaru się powtarzać. Nie będziesz
próbowała uciekać w jakikolwiek sposób, nie wolno ci mnie
atakować, ani używać Mocy kamieni. Aha, i nie będziesz próbowała
się zabić – dodał z uśmieszkiem w kąciku warg.
Każde słowo było jak smagnięcie
rozpalonym żelazem. Rozkaz przeniknął jej ciało aż do kości i
samego jestestwa, sprawiając, że sama myśl o sprzeciwieniu się,
wywoływała paraliżujący ból.
Pod jego beznamiętnym spojrzeniem,
skuliła się na czarnych deskach kołysanego pokładu i zwiesiła
głowę, dysząc ciężko jak po morderczym biegu.
- Dokąd… płyniemy? – Wydusiła,
pozwalając, by włosy przesłoniły jej pobladłą twarz.
- Dowiesz się na miejscu.
- Tam mnie zabijesz?
- Och, kiedyś tak. Jednak najpierw
sprawię, że dobrowolnie oddasz mi kamienie.
Schował piórko do kieszeni płaszcza
i ruszył do drzwi prowadzących pod pokład. Ariel poczuła, jak
przygniatająca ją siła nieco zelżała, ale choć mogła już
wstać, czuła się dziwnie odrętwiała i przerażająco bezsilna.
Wiedziała, że aby wrócić do Argona i reszty, potrzebowała jakoś
przeżyć, a więc musiała na razie być posłuszna. Balar był
poważniejszy i groźniejszy, niż kiedykolwiek wcześniej. Czyżby
naprawdę do tej pory tylko się z nią bawił, i udawał, że
mogłaby go pokonać?
Zaciskając kurczowo pięści,
spojrzała na niego z rozpaczą i udręką w oczach.
- Co z Rivą? Powiedz mi chociaż, czy
wciąż żyje.
Przystanął w progu i nie odwracając
się, zerknął na nią przez ramię z tą samą, zatrważającą
obojętnością.
- Podróż zajmie nam kilka dni, więc
w tym czasie nie dręcz mnie głupimi pytaniami. Wiesz gdzie spać, a
jedzenie znajdziesz w kuchni. Poza tym nic nie rób i nie wchodź mi
w drogę.
Po tych słowach zniknął pod
pokładem, zostawiając ją samą wśród rozszalałego żywiołu i
rzucających statkiem fal. Wstała chwiejnie i oparła się o reling,
spoglądając na otaczające ją morze, a potem na groźne, ciemne
chmury. Nie miała gdzie, ani jak uciec, złapana w pułapkę
zaklęcia i własnej bezsilności.
Pierwsza błyskawica przecięła
niebo, rozdzierając je na pół i rozświetlając jej samotną
postać, przyczepioną do relingu czarnego, widmowego statku, który
płynął gdzieś przed siebie, kierowany niewidzialną wolą.
Nie
łódź się, że stanie się jakiś cud. Odezwał
się w jej umyśle, wypełniając go oschłym barytonem.
Wszystko jest tak, jak miało być od początku. Ty i kamienie
wrócicie do Gathalaga, a Riva właśnie oddaje ostatni oddech.
Pod Ariel ugięły się kolana, a cały
świat zawirował, jakby statek miał się zaraz przechylić i zostać
wchłonięty przez morze.
Nie
wierzę ci!
Przecież
sama go widziałaś. Obiecałem mu, że przybędę, aby zobaczyć,
jego koniec i zjawiłem się w samą porę. Teraz jestem nie tylko
prawowitym, ale i jedynym Kruczym Królem.
Jego słowa wbiły się boleśnie w
jej serce, jakby ugodził je nie jednym, ale tysiącami ostrzy.
Zachwiała się jak ogłuszona, a wszystkie dźwięki zastąpiła
przerażająca cisza, jakby straciła słuch. Pociemniało jej przed
oczami i osunęła się na wilgotne deski, obezwładniona zimną
pustką.
Riva…
Nie wierzę w to. Przecież… Nawet nie zdążyłam powiedzieć, że
go kocham. Dlaczego to nie z nim łączy mnie mentalna więź?
Bo
ja byłem pierwszy.
Żałuję, że wtedy nikt cię nie
powstrzymał.
A ja nie.
Nienawidzę cię!
Ironiczny śmiech wstrząsnął nią
do głębi, przeszywając zimnym dreszczem. Rozległ się kolejny
grzmot i lunął rzęsisty deszcz, zagłuszając jej płacz i
spływając po niej oraz statku, jakby to były jej własne łzy.
***
Nox stał na skalistym wybrzeżu i pilnował
armii nephilów zmierzających w powolnym orszaku ku potężnemu
statkowi, który osiadł na mieliźnie z wysuniętym trapem. Ponury
pochód ciągnął się od wylotu ciemnej jaskini, przez najeżoną
ostrymi głazami ścieżkę i kończył na pokładzie.
Jego włosy zostały niedbale obcięte i sztywne
z brudu, bardziej teraz siwe niż białe, sterczały na wszystkie
strony, nieporuszone nawet wiatrem. Czarne znamię wciąż widniało
na czole, chociaż nie należał już do Zakonu i ta Moc nie była
już jego. Z beznamiętnym i pustym wyrazem twarzy obserwował
mijających go nephilów, o rozkładających i gnijących ciałach.
Czekał aż ich zastęp liczony w tysiącach napełni statek, po czym
odpłynął prosto do Elderolu.
Nad ich głowami wisiał cienki sierp czerwonego
księżyca. Taki sam kolor miały jego tęczówki, które pozbawione
blasku życia jarzyły się w mdłym świetle, jakby naszły krwią.
W pewnym momencie coś połaskotało go po piersi
i podrapał się odruchowo, zapatrzony przed siebie, otoczony
czerwoną mgiełką woli Rairi. Jej uśmiech uniósł jego nieruchome
wargi w jej zadowoleniu.
Nox
odjął dłoń od serca, gdzie ukryte pod tuniką widniało na bladej
piersi, postrzępione, malutkie piórko.
Koniec części trzeciej. Piszcie kiedy i czy chcecie ostatnią część. Mam nadzieję, że ta się podobała:)
Jak najszybciej! nie wytrzymam długo bez tej książki :) jest świetna
OdpowiedzUsuńCieszę się, że komuś się podoba. Postaram się dodać pierwszy rozdział w tym tygodniu:)
OdpowiedzUsuń