piątek, 14 października 2016

Epilog

   Nox wracał do swojej komnaty, zadowolony, że reszta braci już jutro opuszcza zamek, i nie będzie musiał dłużej bawić się w śledzenie własnych towarzyszy. Teraz miał ważniejsze sprawy na głowie. Dzisiaj zająknął się przy rozmowie, zapominając słów, a potem znów upuścił kubek. Zdarzało się to coraz częściej i wiedział, że było zapowiedzią nieuchronnej katastrofy.
   Prawie wszyscy poszli już spać i tylko na niektórych korytarzach paliły się pochodnie, tworząc w całym zamku głębokie cienie.
   Nox przejechał palcami po białych włosach, skręcając w korytarz, gdzie prawie przy każdych drzwiach czuwali strażnicy. Po długim dniu myślał już tylko o miękkim łóżku i długim śnie.
I wtedy się zaczęło.
   Nie.
  Słaba myśl pojawiła się równo z bólem. Przycisnął pięść do skroni, drugą dłoń zaciskając w miejscu, gdzie pod tuniką spoczywał wisior. Zrobił to mimowolnie, by nikt nie dostrzegł czerwonej poświaty. Zatoczył się i zacisnął zęby.
   Nie teraz.
  Jego granatowe oczy pociemniały, niczym niebo w czasie burzy. Ból pojawił się jak zwykle znienacka i w złym momencie. Zawsze go zaskakiwał.
   Jego ciałem targnął zimny dreszcz. Obijając się o ścianę, zataczał się jakby był pijany. Jeszcze tylko kilka kroków i znajdzie się w swojej komnacie. Strażnicy z niepokojem zaoferowali mu pomoc, ale odrzucił ją z nieprzyjemnym warknięciem.
   - Tu jesteś. Jeszcze nie śpisz?
   Poznał ten głos, zanim się odwrócił. Tara. Przyjaciółka Ariel i najbardziej hałaśliwa, irytująca dziewczyną, jaką znał. Przez cały czas unikał jej jak mógł, ale było to trudniejsze zadanie, niż śledzenie członków Zakonu.
   Nie zdążył uciec. Zbliżyła się do niego szybko i klepnęła w ramię. Z trudem się wyprostował i zaciskając kurczowo szczęki, zerknął na nią przelotnie. Właśnie teraz tylko jej tu brakowało.
   - Jutro z Argonem wyruszamy odnaleźć Ariel – oznajmiła, jakby nie uczestniczył w całym tym zamieszaniu po balu.
   - Wiem – przed oczami latały mu czarne mroczki. Dyskretnie podparł się ręką o ścianę, przybierając na twarz beznamiętną maskę.
   - Pomożesz nam?
   - Nie.
   Zaskoczona, zatrzymała się nagle i popatrzyła na niego ze zmarszczonym czołem.
   - Dlaczego?
   Odwrócił się niechętnie i przyjrzał jej się z tym samym spokojem, który niektórych wręcz przerażał. Czy ludzie byli naprawdę tak mało pojętni? Dlaczego musiał odpowiadać na tak banalne pytanie?
   - Szkoda mojego i waszego czasu.
   - Słucham? Dlaczego tak mówisz?
  - Ponieważ – wciąż trzymał dłoń pod szyją, ale chyba nawet tego nie zauważyła – Ariel da sobie radę sama. Jest silna, a Balar przynajmniej na razie jej nie zabije.
   Tara zagrodziła mu drogę i przekrzywiła lekko głowę, wpatrując się w niego czekoladowymi oczami.
   - Skąd ta pewność? Skąd to możesz wiedzieć?
   Uśmiechnął się blado, tylko jednym kącikiem ust.
   - Ponieważ jej ufam i wierzę w nią. W przeciwieństwie do was.
   Wyraźnie speszona, na moment spuściła oczy.
  - Może masz rację – odparła po dłuższej chwili – Jednak jestem jej strażniczką i muszę ją chronić. To mój błąd, że zostawiłam ją samą, nawet, jeśli była z Białym Krukiem.
   Zrobiła kolejne dwa kroki i znalazła się stanowczo zbyt blisko. Wyciągnęła rękę ale odsunął się na bezpieczną odległość. Musiał pamiętać żeby unikać tej dziewczyny jak ognia. Zawsze szukała pretekstu, by go dotknąć, zagadać, zwrócić na siebie jego uwagę. Ani jej dziwna osoba, ani tym bardziej uczucie, które do niego żywiła, nie były mu potrzebne.
   - W takim razie rób, co chcesz – odparł obojętnie, minął ją i pospiesznie umknął do swojej komnaty.
    W gęstniejącym mroku opadł na łóżko. Nie miał siły tworzyć kuli światła, zresztą nie była mu teraz potrzebna. Pragnął schować się w ciemności, na samym jej dnie. Zakopać się, a najlepiej zniknąć.
   Skulił się na łóżku, przyciskając policzek do chłodnej pościeli. Jęknął cicho, bezradnie, gdy znajoma świadomość wypełniła go od środka. Dotknęła jego zmysłów i samego jestestwa. Fala bólu wywołała spazmatyczny dreszcz.
    Nie próbował już protestować, bo z doświadczenia wiedział, że wtedy było tylko gorzej.
   Czerwona mgiełka zasnuła mu oczy. Szybki, płytki oddech uspokoił się, a ciało rozluźniło. Staczał się gdzieś w bezdenną pustkę, pozbawiony wszelkich myśli i uczuć. Jego zbolały, okaleczony umysł ponownie został mu odebrany i spętany obcą wolą.
   Wstał powoli, blady, z nieruchomym spojrzeniem. Podszedł do krzesła, sięgnął po płaszcz i okrył się nim szczelnie. Nasunął kaptur głęboko na głowę i wyszedł z komnaty. Wojownicy wyprężyli się na baczność. Nox spojrzał na jednego, potem na drugiego, sam ukryty w cieniu kaptura.
    Widzieli jak wychodzę. Nie mogę zostawiać za sobą żadnych świadków.
   To były jego myśli, ale jakby obce. Jakby ktoś szeptał mu gdzieś z tyłu ucha. Bez mrugnięcia powieką sięgnął do ich serc i ścisnął. Dwa martwe ciała osunęły się na posadzkę, kiedy skręcał w kolejny korytarz, skryty pod iluzją niewidzialności.
   Jego kroki nie wydawały żadnych dźwięków, gdy stanął przed komnatą Darela. Przed drzwiami stróżowało czterech strażników. Na jego widok wyprostowali się czujnie. Jeden z nich zasalutował.
   - Co się sprowadza panie o tak późnej porze? – Nie widzieli jego twarzy, ale czarny płaszcz mówił im, że mają przed sobą Noszącego Znak Kruka.
- Mam ważną sprawę do Darela – rozkazał beznamiętnie.
   - Wybacz, panie – odparł drugi, dyskretnie muskając palcami rękojeść miecza – Mamy rozkaz nie wpuszczać nikogo podejrzanego po zmroku.
   - Czy to dotyczy również mieszkańców zamku i członków Zakonu?
   - Cóż, panie, to...
   - Rozkaz to rozkaz. Jeśli to pilne, wróć rano, panie.
   Schowany w cieniu kaptura, Nox pozostał chłodny i obojętny.
   Jego ciało i serce pulsowały w rytm jednego słowa.
   Zabij. Zabij. Zabij.
   Sięgnął pod płaszcz, zaciskając palce na rękojeści sztyletu. Wystarczyły cztery szybkie, perfekcyjne cięcia i martwi wojownicy opadli na podłogę u jego stóp. Ze śmiertelnych ran wyciekło tylko trochę krwi. Przeszedł nad nimi i otworzył drzwi.
  Gdy stanął w progu, napotkał czujne spojrzenie Darela, który siedział na łóżku, widocznie przebudzony hałasem na zewnątrz. Noxowi nie robiło to różnicy.
   - Kim jesteś? Co tu robisz? – Cichy głos wojownika był ostrzegawczy, a znamię na czole jarzyło się Mocą kruka.
Nox zamknął za dobą drzwi, blokując je dźwiękoszczelną tarczą. W ciemności, z głębi kaptura spojrzały na mężczyznę czerwone tęczówki. Nox uniósł sztylet...

Koniec części II.

Uff, no i koniec. Jutro zaczynam przeprowadzkę, więc wrzuciłam już resztę bo może bym zapomniała potem. Mam nadzieję, że się podobało:) Piszcie i komentujcie. Teraz to od was zależy, czy mam wrzucać trzecią część. Jak nie będzie odzewu, to na razie zawieszę bloga. Jeśli coś wam się nie podobało, czegoś było za mało czy za dużo, też piszcie. Na razie wydałam tylko pierwszą część, więc resztę mogę jeszcze poprawiać, a wszelkie opinie, nawet negatywne są dla pisarza cenne. 




3 komentarze:

  1. Kiedy zaczniesz wstawiać następną część?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro kogoś interesuje dalsza część to mogę zacząć wstawiać.Możecie spodziewać się rozpoczęcia w ten weekend:)

      Usuń
  2. Bardzo się cieszę :D

    OdpowiedzUsuń

Inne blogi

Spis opowiadań

Spis opowiadań
Blog ze spisem opowiadań blogowych