piątek, 11 sierpnia 2017

Rozdział 13

      Balar tak naprawdę nie był żadnym bohaterem, ani królem, który bezinteresownie poświęcił się dla swojego kraju i reszty świata.
     Był zwyczajnie największym egoistą.
    Powiedział, że poszedł do Rairi zamiast Rivy, żeby go ocalić. Prawda, jednak dopiero wizja świata bez Ariel sprawiła, że podjął ostateczną decyzję. Pragnął świata, w którym żyła i była bezpieczna, a jeśli to oznaczało uratowanie pozostałych, to zrobiłby to ponownie milion razy i bez zastanowienia.
    Ani lata rozłąki, ani dzieląca ich różnica wieku nie miały dla niego żadnego znaczenia. Miłość, która go pochłonęła nie osłabła i nie zachwiała się nawet przez sekundę od kiedy przyszła na ten świat.
     Chciał wierzyć, że mimo wszystkiego co zrobił, zasłużył na jej wybaczenie. Na to, że została z nim, zaufała i znów obdarzyła ciepłym uczuciem. Jego dłonie znały mapę jej ciała na pamięć i każdy jej drobny fragment układał się w kompletną całość, w szczęście absolutne, którego nie dało się wyrazić słowami.
     Już nie musiał tak kurczowo żyć wspomnieniami, ani karmić się wyobrażeniem jej portretu, rysowanego godzinami w małym gabinecie. Jego ręce wciąż nie wierzyły, że mogą jej dotykać, a gdy ją obejmował, modlił się żarliwie, żeby to nie był sen. Ale przecież jego oczy ją widziały, a jego uszy wsłuchiwały się w rytm jej oddechu. Jego skóra czuła jej skórę, a każdy dotyk burzył wszelkie mury, które tak skrzętnie budował wokół siebie, aż wypełniło go cudowne ciepło po tych wszystkich miesiącach, kiedy czuł jedynie przeraźliwe zimno i pustkę, jakby był martwy.
      To było niewiarygodne, ale usnął i po raz pierwszy od siedemnastu lat, nie miał koszmarów. Przyśniło mu się to, o czym skrycie marzył. Znów miał brata, który go uwielbiał, mieszkał w zamku i mógł widywać Ariel codziennie, kiedy tylko chciał.
     Ale to był tylko sen, bo w rzeczywistości szczęście tak naprawdę było ulotne i kruche i niosło ze sobą również cierpienie. Ich trójka już nigdy nie będzie razem tak, jak w przeszłości, bo od początku nie powinno istnieć dwóch Kruczych Królów. Może o to w tym wszystkim chodziło, że to on był pomyłką i nigdy nie powinien się urodzić. A skoro tu był, to tylko po to, żeby zrobić to, co robił i ochronić tych, których kochał.
      Mógłby spać tak wiele godzin, ale obudził go nagły chłód, kiedy w jego ramionach zabrakło bliskości drugiego ciała. Oraz ciche skwierczenie, jakby ktoś rozpalił ogień.
     Kiedy z niechęcią otworzył oczy, za oknami wciąż panowały ciemności. Ariel siedziała na łóżku, a jej nagie ramiona otaczała pomarańczowa poświata. Tłumiąc ziewnięcie, usiadł w milczeniu i wtedy zobaczył skąd pochodzi źródło światła.
     Na jej wyciągniętej dłoni tańczył płomyk ognia, który rozczepił się i objął pięć palców, zupełnie nie robiąc jej krzywdy. Ariel wpatrywała się w to przygryzając wargi, chociaż wyczuwał, że kosztuje ją to o wiele mniej wysiłku niż dotychczas. Mimo słabej poświaty, jej twarz niknęła częściowo w cieniu włosów.
     - Widzisz? - odezwała się cicho, bez nuty radości, raczej z przygnębieniem, które stanęło mu w gardle i ścisnęło serce – Już rozumiem, jak to kontrolować.
     - To wspaniale – jedną dłonią odgarnął włosy z jej zgarbionych pleców, przejechał palcami wzdłuż linii kręgosłupa, musnął wargami jej kark, potem obojczyk - Wiedziałem, że ci się uda.
     Płomyki uniosły się w powietrze i połączyły w wirującą kulę ognia, która opadła posłusznie na jej otwartą dłoń i zniknęła, gdy zacisnęła ją w pięść. Powinna być dumna i szczęśliwa, że opanowała ostatni żywioł, a jednak jej ciężkie westchnienie otoczyło go razem z mrokiem, aż poczuł gorzkie wyrzuty sumienia. Zamknął swój umysł i odgrodził się od jej myśli, bo bał się, że mogłyby sprawić mu jeszcze większy ból.
     Ariel wciąż siedziała nieruchomo, zapatrzona w jeden punt. Kiedy nie zareagowała na jego dotyk, odsunął się z niepokojem i zmarszczył brwi.
     - A więc już prawie jesteś gotowa – stwierdził sięgając po jej dłoń.
     Kiedy spojrzała na nią ze smutkiem i ścisnęła tak mocno, aż poczuł ból, wiedział co zaraz powie. Nie musiał czytać jej myśli, żeby znać jej uczucia. Mógł wmawiać sobie, że to jego wina, ale problem leżał w okrutnym losie, który wydał na ten świat dwóch braci, zamiast jednego.
     - Zrozumiałam też coś jeszcze.
     - Co takiego?
   - Kiedyś stara kobieta przepowiedziała mi przyszłość, ale mówiła samymi zagadkami, więc wtedy nie wiedziałam o co jej chodzi – pochyliła głowę jeszcze niżej, aż długie włosy całkiem zasłoniły jej twarz. Jej głos drżał i rozpoznał, że płacze – Tron to serce, a dwóch królów, to ty i… - odetchnęła, a jej ramiona zadrżały – Nadal kocham Rivę. Nie potrafię o nim zapomnieć, a jednak ciebie też nie mogę stracić. To tak, jakbym próbowała wyzbyć się połowy serca, ale wtedy był umarła. Jestem okropna.
    Zaszlochała i wtedy otoczył ją delikatnie ramionami i pociągnął na poduszki. Gładząc jej plecy, scałował łzy z jej policzków i próbował uspokoić, chociaż przychodziło mu to z ciężkim sercem.
    - Już dobrze, Ariel. Nie lubię jak moja gwiazdeczka płacze. Nie obwiniaj się i niczym się nie martw. Wszystko jakoś się ułoży, więc nie zawracaj sobie tym swojej pięknej główki.
     - To niemożliwe. Nie mogę kochać was obu jednocześnie. Może lepiej, żebym…
     Zamknął jej usta stanowczym pocałunkiem, zanim powiedziałaby o jedno słowo za dużo. Sam wiedział to wszystko aż za dobrze i zdawał sobie sprawę, że powinien zachować swoją miłość tylko dla siebie. Jednak to nie było coś, z czym mógł walczyć. Mógłby dalej uciekać i bronić się przed tym, ale to uczucie rozsadzające mu serce było silniejsze nawet od jego woli. To była jedyna rzecz w jego życiu, której nie był w stanie kontrolować i której zwyczajnie się poddał.
    - Ciii – wyszeptał, podczas gdy jego palce wędrowały po linii jej brwi, nosa, wytyczały ścieżkę szczeki i kości policzkowych, a tuż za nimi wędrowały jego usta – Nie pozwolę na to. Twoje szczęście jest moim szczęściem, cokolwiek się stanie. Nie dopuszczę, żebyś kiedykolwiek musiała dokonywać takiego wyboru.
     Być może jednak już zdecydowała, bo przywarła do niego kurczowo aż ich ciała zlały się w jedno, a jej dłonie czule gładzące jego blizny na plecach dawały większą ulgę niż najsilniejsze uzdrawianie. Jego imię w jej ustach było jak pieszczota i nigdy nie wydawało mu się piękniejsze.
    To był najsłodszy początek końca jaki mógł sobie wymarzyć.


***

     Jego płynne ruchy były jak taniec. Niebezpieczny taniec i gdyby była jego partnerką, właśnie zadałby jej śmiertelny cios w brzuch.
     Stała oparta o pień drzewa przed ich chatą, obejmując się mocno ramionami i obserwowała Balara. Od razu po śniadaniu chciał wypróbować miecz elfów i teraz trenował walkę z niewidzialnym przeciwnikiem. Odwrócony do niej plecami wywijał długim ostrzem, od którego odbijały się promienie słońca, jakby od tego zależało jego życie.
     Zgrabny obrót i kilka szybkich zamachów z dołu, a potem z lewej. Ariel z pewnością nie miałaby z nim szans. Momentami jego ruchy były niezgrabne i sztywne, widziała też jak krzywił się z bólu.
      Ta jego słabość sprawiała jednak, że nie wydawał się tak porażająco doskonały, a ona kochała w nim nawet tą cząstkę.
      To niewiarygodne, że wcześniej tego nie zauważyła. Że ten mężczyzna należał tylko do niej, praktycznie od momentu, gdy się narodziła i otworzyła oczy. Jego urody i wdzięku nie można było porównać z delikatnym pięknem elfów.
     Jego urodą była siła i zdecydowanie w każdym ruchu. Ta niesamowita aura pewności siebie i Mocy płynącej ze znamienia Kruczego Króla sprawiały, że patrzenie na niego sprawiało ból. Ale taki ból, który był słodki i bardziej kojarzył się z rozkoszą.
Ariel wpatrywała się w niego jak zaczarowana. W pewnym momencie wykonał zamach z półobrotu z takim impetem, aż poruszyły się opadające na czoło koniuszki włosów, a kilka kropelek potu opadło na ziemię, skrząc się w słońcu niczym klejnoty. Widok ten tak bardzo ją poruszył, aż objęła się mocniej, w niemożliwej próbie zakrycia własnego serca.
      Im dłużej na niego patrzyła, tym była coraz bardziej zafascynowana i zdumiona, że tak naprawdę był z nią przez cały ten czas. Przez całe jej życie. Dzięki niemu żyła, odnalazła kamienie, nauczyła się kontrolować żywioł ognia oraz dowiedziała się jak zabić Gathalaga.
     Tęskniła za wszystkimi, ale tutaj był Balar i teraz sama perspektywa opuszczenia wyspy wydała jej się ponad jej siły.
     Czy można kochać dwie osoby jednocześnie? Czy ludzkie serce jest aż tak pojemne?
      Nigdy nie przypuszczała, że przyjdzie jej się zmagać z takim problemem.
    Balar stanął z wyciągniętym przed sobą mieczem, trzymając go oburącz, a jego ramiona unosiły się i opadały w przyspieszonym oddechu. Na białej tunice przylegającej do wyprostowanych i napiętych pleców pojawiły się kropelki krwi.
     - Patrzysz na mnie – jego lekko zdyszany głos z premedytacją odciągnął ją od coraz bardziej ponurych myśli.
     Zamrugała i poruszyła się, przenosząc ciężar ciała na drugą nogę.
     - Skąd wiesz? Stoisz do mnie tyłem.
     - Bo widzę siebie twoimi oczami.
     - Naprawdę? I jak wyglądasz?
     - Przez te rany ruszam się jak stary człowiek, ale poza tym jestem przystojniejszy niż sądziłem.
     Obracając się, spojrzał na nią przelotnie, wykonując serię ciosów obiema dłońmi, aż nie mogła nadążyć za mieczem, przecinającym ze świstem powietrze i znów się odwrócił, powtarzając ruchy już jedną ręką.
     - Moim zdaniem świetnie ci idzie – stwierdziła ze śmiechem.
    Tak swoją drogą. Dodała w myślach niby od niechcenia, skubiąc rękaw i zerkając na niego kątem oka. Trochę szkoda tej sukni. Była naprawdę piękna. Może nie mówić elfom, że zostały z niej strzępy.
     I tak była moim projektem.
    Nie uwzględniłeś jednak, że potrzebuje jakiegoś zapięcia. Już przy zakładaniu jej miałam trudności.
    Obejrzał się na nią przez ramię z trudną do określenia miną i napotkał jej roześmiane oczy. Z rozbawieniem dostrzegła, że w pewnym momencie zawahał się i stracił płynność ruchów.
    Tak, to był mój błąd, ale żadne z elfów nie poinformowało mnie, że taka suknia potrzebuje jakiegoś zapięcia. A teraz postaraj się mnie nie rozpraszać, bo jeszcze nie skończyłem.
      Skoczył i ostrze błysnęło w słońcu, po czym wylądował na lekko ugiętych kolanach, przystępując do całej serii wypadów, ciosów i uników. I chociaż nie wykonywał ich z płynnością i gracją elfa, a plamy krwi na tunice powiększały się i tak nie mogła oderwać od niego oczu. Z zachwytem chłonęła każdy jego ruch, podziwiając pracę mięśni szerokich ramion i silnych nóg. Mimo, że miał na sobie cienką, zwiewną tunikę i podwinął rękawy, na jego czole i szyi lśniły kropelki potu.
     Ariel wyprostowała się powoli i wyciągnęła przed siebie rękę.
    Masz też równie szybki refleks?
    A bo co?
    Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy jej palce otoczyły płomienie, po czym posłała w jego stronę kulę ognia. To dzięki niemu opanowała ostatni żywioł i koniecznie musiała wypróbować jego Moc. Oczywiście nie martwiła się, że go zrani.
     Balar chwilę wcześniej zrobił wyskok i właściwie w ostatniej chwili opadł na ziemię w rozkroku, zaparł się nogami i zamiast zrobić unik, zasłonił się mieczem.
     Ariel z zapartym tchem patrzyła, jak gorąca kula ognia zderzyła się z ostrzem, które rozżarzyło się na czerwono. Rozbłysły elfickie znaki, po czym na jej oczach stal dosłownie wchłonęła w siebie cały ogień, pozostając nietknięta.
     - Nie dziw się, Ariel – odezwał się z nutą wesołości, widząc jej szeroko otwarte oczy i jak gdyby nigdy nic przyjął swobodną postawę. Niemal z czułością przejechał palcem po lśniącym ostrzu, które odbiło się w jego oczach nadając im tajemniczy, niepokojący blask – To miecz zrobiony przez elfy i bogów. Jest doskonały pod każdym względem. Jego cel jest tylko jeden, ale gdybyś musiała walczyć, będzie wspaniałym towarzyszem. Przetnie wszystko i mimo długości jest lekki i szybki.
     - A więc szkoda, że zniknie razem z kamieniami.
     - Szkoda.
     Otarł czoło i patrząc jej w oczy, ruszył w jej stronę z uniesionym mieczem, jakby od niechcenia skierowanym prosto na nią.
    Ariel pozostała spokojna, ale coś w wyrazie jego twarzy sprawiło, że z trudem przełknęła ślinę. Jeden krok do tyłu i uderzyła plecami o chropowaty pień. Jej wzrok przesunął się z jego twarzy, na czubek długiego ostrza, które z pewnością przebiłoby ją na wylot. Nawet nie mrugnęła.
     Balar oszukiwał ją długo i robił to tak dobrze, że w gruncie rzeczy nie zauważyłaby, gdyby zrobił to ponownie. Był mistrzem iluzji i podstępu.
     Ale teraz w niej samej coś się zmieniło i nawet gdyby w tej chwili zmusił ją do oddania kamieni i przebił jej serce, nadal patrzyłaby na niego z miłością.
     Kilka sekund i już był przy niej, zatrzymując się w pół cieniu pod rozłożystymi konarami. Uśmiechnął się rozbrajająco więc odpowiedziała tym samym, kiedy wbił ostrze w ziemię i oparł się na nim jedną ręką, drugą mierzwiąc już i tak sterczące włosy. Nawet jeśli widział jej przelotne myśli, nie dał tego po sobie poznać. Po tym wszystkim nie powinna już w niego wątpić ani przez sekundę.
     - Powinienem tak ćwiczyć codziennie, bo inaczej całkiem zesztywnieję.
     - Twoje plecy…
     - Bywało gorzej.
     Ariel stanęła za nim i delikatnie położyła dłonie na nierównościach ran. Wilgotną od potu tunikę zdobiły mniejsze i większe czerwone plamki, układające się w chaotyczny wzór, a ona w pamięci wciąż miała tamtą scenę, kiedy padał przed nią na podłogę a jego plecy były całe we krwi. Wtedy nie zrobiła nic, żeby mu pomóc, bo nie rozumiała, że to ściskające serce uczucie miało więcej wspólnego ze współczuciem, niż okrutną satysfakcją.
     Posłała uzdrawiającą falę Mocy w głąb jego ciała i chociaż uśmierzyła ból, rany nie dały się uleczyć, ile razy by próbowała. Zasklepione po chwili znów się otwierały.
     - Dlaczego nie można ich wyleczyć? Eriianel próbował ci pomóc?
    - Zostały zrobione w miejscu poza tym światem, gdzie żaden żywy człowiek nie powinie wchodzić. Nawet najsilniejsza Moc tu nie pomoże.
     - Przykro mi, że tylko tyle mogę dla ciebie zrobić – westchnęła cicho, przyciskając policzek do linii kręgosłupa i napawając się bijącym od niego ciepłem.
      Jego napięte do tej pory mięśnie rozluźniły się z wyraźną ulgą.
     - To w zupełności wystarczy. Dziękuję – mówiąc to, wyciągnął miecz z ziemi i oparł go o drzewo – Tak swoją drogą, trochę zaskoczyłaś mnie tą kulą ognia. Cieszy mnie, że już całkowicie zapanowałaś nad tym żywiołem.
     - Mówiłeś wcześniej, że już prawie jestem gotowa. Zostało coś jeszcze?
     Odwrócił się do niej z tajemniczym uśmiechem w kącikach ust.
     - Wczoraj były twoje urodziny, a ja przez to wszystko zapomniałem dać ci prezent.
     - Hmm, myślałam, że ty nim byłeś.
     Ze śmiechem ujął jej dłoń, ucałował jej wewnętrzną stronę, po czym splótł palce z jej palcami.
     - Pochlebiasz mi, Ariel, ale to ci się naprawdę spodoba.
     Nie sądziła, że może ją jeszcze zaskoczyć i mieć dla niej kolejną niespodziankę. Balar tymczasem pociągnął ją za sobą na trawę i siedli naprzeciwko siebie pod drzewem, które dawało przyjemny cień.
     - A teraz odpręż się i zamknij oczy.
     Posłuchała polecenia i zaraz poczuła jego palce na skroniach.
     - Idziemy do naszego świata?
     - Nie.
     - Więc dlaczego kazałeś mi zamknąć oczy?
     - Żebym mógł się skupić. Za bardzo mnie rozpraszasz, a nie chcę, żeby coś poszło nie tak.
     Prychnęła, ale nakazał jej milczenie, więc tylko zagryzła wargi i skupiła się na ich oddechach oraz łagodnym szemraniu rzeki. Miecz leżał na wyciągnięcie ręki, a tutaj, na uboczu wyspy wydawali się jej jedynymi mieszkańcami, odcięci od elfów i reszty świata. Czy to grzech, że pragnęła zatrzymać czas i pozostać tutaj, w tej chatce już na zawsze i tylko z Balarem? Czy to taka zbrodnia, że kochała tego mężczyznę, który strzegł jej i bronił przez wszystkie te lata, kiedy nie była tego świadoma?
    Przez chwilę pozwalała myślom swobodnie płynąć, nie przejmując się, że on również je widzi. W pewnym momencie nad ich głowami przysiadł ptak i zaćwierkał wesoło, ale siedzieli nieruchomo, lekko nachyleni ku sobie, ledwo wyłapując dźwięki z otaczającego ich świata.
    Z początku Ariel nie wiedziała czego się spodziewać i była trochę spięta, jednak dość szybko poczuła w umyśle jego świadomość i usłyszała znajomy głos.
     Nie bój się i zaufaj mi.
    Oczywiście, że ci ufam.
    Jesteś gotowa?
    Ale na co?
     Nie odpowiedział. Zamiast tego zrobił coś, czego nie zrozumiała, ale odczuła, jakby sięgnął głęboko w ciemność jej umysłu i otworzył drzwi.
   Przed oczami zamigotały jej twarze rodziców, ich głosy, śmiech i wszystko w każdym szczególe, tak dokładnie, jakby widziała ich zaledwie wczoraj. Rude włosy matki i jej uśmiech, zielone oczy ojca i pasemka na jego głowie. Była do nich niezwykle podobna, aż tęsknota ścisnęła jej serce i pod zamkniętymi powiekami pojawiły się łzy.
    Balar znów coś zrobił i otworzył kolejne drzwi. Wyczuwała otaczającą go Moc, której ramię kierował w głąb tej jej części, która stanowiła jedynie ciemny i pusty korytarz.
    Usłyszała pouczający głos chłopca i w jej pamięci pojawił się młody Argon, jej ukochany starszy brat. Nie podobało jej się, że mieszkał w zamku, a ona nie mogła, ale dzięki niemu odwiedzała go z rodzicami prawie codziennie.
     Dwóch młodych książąt, którzy mimo treningów i lekcji, zawsze znajdowali czas, żeby pobawić się z nimi, szczególnie Riva, który zawsze był pierwszy do robienia psot. Byli nierozłączni i już wtedy wiedziała, że zawsze będą razem.
    Balar szedł dalej ciemnym korytarzem i otwierał kolejne, zaryglowane drzwi jej pamięci.
     Widziała wyraźnie, że był obecny w jej życiu od początku, odkąd sięgała pamięcią. To jego twarz widziała jako pierwszą i ostatnią. Pamiętała jego głos, śmiech i tysiące uśmiechów, którymi obdarzał ją każdego dnia. Płakała, kiedy musieli wracać do domu, ale potem wieczorem opowiadał jej bajki i rozmawiał z nią długo, aż rodzice przychodzili do jej pokoju i pytali dlaczego śmieje się do siebie, zamiast spać. Wszyscy wiedzieli o ich mentalnej więzi, ale i tak uważała ją za swój sekret, coś, co należało tylko do niej. W jego gabinecie w głębi biblioteki spędzała najwięcej czasu, ale nigdy nie był zły, ani nie narzekał że mu przeszkadza. Ona i Riva mościli się przy nim na pryczy i słuchali jego głosu, kiedy czytał jedną ze swoich opasłych ksiąg, których zupełnie nie rozumieli. Zasypiali na jego kolanach w pełni bezpieczni, bo wiedzieli, że Balar obroni ich przed wszelkim złem.
     To były najszczęśliwsze chwile i wtedy sądziła, że już zawsze tak będzie. Jako czteroletnie dziecko naiwnie wierzyła, że będzie mogła być z Rivą i Balarem i we trójkę będą żyli długo i szczęśliwie.
     Te wspomnienia, o których już jej opowiadał, mogła teraz zobaczyć ze swojej perspektywy. Poczuć to, co wtedy. To Balar przeniósł ją do tego drugiego świata z samochodami, elektrycznością i bez Mocy. Zaprowadził do szkoły z internatem, która w jakiś niewytłumaczalny sposób mieściła się w identycznym zamku jak w Malgarii. Miała tam zamieszkać, ale bez rodziców, brata i Rivy, ale przede wszystkim bez Balara. W tym zamku czuła się jak w domu, ale nie bez ludzi, którzy stanowili jego część.
     Nie chciała go puścić, ani zrozumieć, czemu ją tu zostawia całkiem samą, chociaż przekonywał i uspokajał kojącym głosem. Ci dziwni ludzie w dziwnych strojach przerażali ją i nie miała ochoty z nimi mieszkać. Uczepiła się jego szyi tak mocno, że w końcu musiał siłą postawić ją na ziemi. Obiecał, że po nią wróci i odszedł, głuchy na jej wołanie i płacz. Patrzyła na jego oddalające się plecy, jakby razem z sobą zabierał jej wyrwane serce.
     Płakała za nim przez tydzień, nie rozumiejąc dlaczego już nie słyszy go w swojej głowie i nie widzi jego myśli. Potem z każdym dniem znajome twarze i miejsca zaczęły się zacierać, aż cały Elderol stał się jedynie odległym snem, miejscem jedynie w jej wyobraźni.
    Teraz obrazy i wspomnienia napływały ku niej jedno po drugim wartkim strumieniem, wypełniając każdą pustą lukę w jej umyśle.
      Pamiętała Tarę i to, jak zawsze wpadały w jakieś kłopoty.
     Pamiętała nauczycielki, inne uczennice, które uważały ją za dziwadło i Kiiri, stojącą na ich czele.
     Pamiętała, że chociaż nauczyła się żyć w tamtej szkole, zawsze czuła się inna, jakby to wszystko do niej nie pasowało. Zawsze tęskniła za czymś, czego nie potrafiła nazwać, aż jakby w odpowiedzi na jej modlitwy, w jej życiu pojawił się kruk i wszystko zmienił. Już wtedy czuła, że powinna go pamiętać, a gdy usłyszała w głowie jego głos, to było tak, jakby wszystko wróciło na swoje miejsce i znów była w domu.
    Pamiętała wszystko i to może nawet lepiej, dokładniej niż gdyby nigdy tych wspomnień nie utraciła.
     Z natłoku wrażeń kręciło jej się w głowie. Całe życie stanęło jej przed oczami i przez te zaledwie kilka minut miała wrażenie, że stała się kimś zupełnie innym.
     Tą Ariel, którą zawsze powinna być.
    Druga świadomość powoli wycofała się z jej umysłu, palce, które dotykały jej skroni, pogłaskały ją po policzkach.
    - W porządku? - ciepły baryton nałożył się na tysiące innych słów, wypowiedzianych tym samym głosem, składających się na osobę, za którą wypłakała morze łez i która przez wiele lat była dla niej jedynie oddalającymi się plecami.
     Otworzyła oczy i zamrugała, jakby zobaczyła jego twarz po raz pierwszy, odkąd w wieku pięciu lat jego obraz zatarł się w jej pamięci.
     - Balar! - rzuciła mu się na szyję z takim impetem, że przewrócił się na plecy, po czym powiedział coś, czego nie dosłyszała. Śmiejąc się i płacząc jednocześnie, wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi i obejmowała go kurczowo, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście – Jesteś tu. Naprawdę tu jesteś. Wróciłeś po mnie, jak obiecałeś.
     - Przepraszam tylko, że w taki sposób. Nie miałem wyboru..
     - Wiem
    - Oszukałem cię, ale…
    - Wiem – powtórzyła cicho tak, jak wcześniej on wiele razy.
    Balar usiadł powoli, dźwigając się razem z nią. Umościła się wygodniej na jego kolanach i odsunęła się tylko odrobinę, aby na nowo przyjrzeć się rysom jego twarzy. Ze łzami wzruszenia i z czułością zaczęła badać palcami łuk brwi, nos, zarys jego szczęki, kontury ust, jakby odkrywała go na nowo.
     - Jesteś przystojniejszy, niż jak cię zapamiętałam.
      Roześmiał się i obejmując jej plecy pochylił się, aż musnął wargami płatek jej ucha.
     - A ty pięknie wyrosłaś, moja gwiazdeczko.
    Przeszył ją dreszcz, a znajome słowa rozlały się po jej ciele gorącą falą zachwytu i szczęścia.
     - Cóż, nie da się ukryć – odparła od niechcenia, przekrzywiając zalotnie głowę.
    - Hmm – zmrużył oczy, przyglądając jej się uważnie – Widzę, że powrót pamięci pozbawił cię skromności.
     - Przecież sam mi powtarzałeś, że jestem najpiękniejsza na świecie.
     - To fakt i nadal to utrzymuję.
     Znała to spojrzenie i tą minę, chociaż to było tak dawno odkąd tak beztrosko się z nią przekomarzał. Kochała jego czarne oczy, które zawsze patrzyły tylko na nią i miały w sobie tyle ciepła i wyrozumiałości.
     - Dziękuję, że przywróciłeś mi wspomnienia.
     Od razu spoważniał.
     - Przepraszam, że zrobiłem to tak późno, ale…
    - Ciii – przyłożyła palec do jego ust i zmarszczyła w skupieniu czoło – Nic nie mów...Niesamowite – dodała po chwili niemal bez tchu.
     Poczuła to. Łączącą ich mentalną więź.
     Mogła dotknąć jego umysłu.
    Jego świadomość była niczym łagodny blask księżyca, oświetlający obrzeża jej umysłu, ciepły jak słońce i nigdy nie gasnący. W zasięgu jej ręki, chociaż dopiero teraz była w stanie go dostrzec.
     Po raz pierwszy mogła wychwycić jego myśli, zobaczyć je z taką łatwością, jakby należały do niej.
    Zrobiłem to dla ciebie, żebyś lepiej przystosowała się do tamtego świata i nie tęskniła tak bardzo. Zerwanie naszej więzi było dla mnie najtrudniejszą rzeczą, ale nie mogłem pozwolić, żeby coś mnie rozpraszało. Kiedy sprowadziłem cię do Elderolu, ukryłem twoje wspomnienia o szkole, abyś nie próbowała tam wrócić i szybciej zrozumiała, że ten świat jest twoim domem. Potem chciałem przywrócić ci pamięć tysiące razy, ale powstrzymywałem się, bo wiedziałem, że wtedy za wszelką cenę próbowałabyś mnie przekonać do powrotu i ciągle byś mnie szukała. To by mnie złamało i zniszczyło wszystko, na co pracowałem. Jedna myśl o tobie i Rairi zabiłaby najpierw mnie, a potem was wszystkich.
    Czuła jego rozterki, poczucie winy, ból, ale też niezłomną determinację i to wszystko było niczym jej własne uczucia.
    - Nie staraj się tylko zaglądać głębiej – odezwał się na głos – Ukryłem pewne wspomnienia o sobie, których lepiej nie powinnaś oglądać. To nic złego, ale...nie chciałbym, żebyś cierpiała.
     - Rozumiem – położyła głowę na jego piersi – Naprawdę rozumiem.
    Rzeczywiście pewne obszary jego umysłu były dla niej zamknięte, odgrodzone murem, ale pozostała część była niczym otwarta księga. Mogła poczuć jego radość, gdy odwiedzała go w zamku, rozpacz kiedy musiał ją opuścić i strach towarzyszący mu przez całe życie. Strach na samą myśl, że przez jeden błąd mógłby ją stracić.
    Odetchnął cicho, głaszcząc ją po głowie i plecach. Świadomy, że przegląda jego wspomnienia i myśli, uczy się na nowo tej więzi, która połączyła ich siedemnaście lat temu.
     - Chciałem to zrobić zaraz po przybyciu na wyspę, ale tak długo dawałaś sobie radę bez tych wspomnień, że postanowiłem poczekać i spróbować uzyskać twoje zaufanie i przyjaźń bez tego, co łączyło nas kiedyś.
    - Chyba zawsze czułam, że jesteś kimś ważnym. Nie chciałam uwierzyć, że naprawdę jesteś zły i służysz Gathalagowi z własnej woli.
    - A ja robiłem wszystko, żebyś mnie nienawidziła. Chociaż chyba najbardziej nienawidziłem za to sam siebie.
     - Czy można zapomnieć, że tak bardzo się kogoś kocha?
     - Tłumiłem to w tobie, bo sądziłem, że tak będzie nam łatwiej. Przepraszam.
    Przylgnęła do niego mocniej, wsłuchując się w zgodne bicie ich serc. Nie mogła być o to na niego zła, bo pewnie sama postąpiłaby podobnie. Chronił ją i Rivę i taka była tego cena. Nie miała wątpliwości, że dla niego zrobiłaby to samo.
     - Ale teraz znów jest tak, jak powinno być.
     - Wybaczysz mi?
     - Nie muszę. W końcu jesteśmy jednością. I nic tego nie zmieni – odparła z pełnym przekonaniem i z uśmiechem przymknęła powieki.
     Balar był nie tylko w jej umyśle ale również w sercu i duszy. Wypełniał każdą komórkę jej ciała i każdą kroplę krwi w jej krwiobiegu.
     Stanowił część jej jestestwa.
    I sprawił, że nareszcie poczuła się kompletna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Inne blogi

Spis opowiadań

Spis opowiadań
Blog ze spisem opowiadań blogowych